Później

Daj spokój.
Chciałbym ją mieć.
Słucham?
Nic. Oparł głowę o siedzenie i zaczął wpatrywać się w szybę.
Jesteś strasznie cicho.
Jestem.
Coś się stało?
Jak ci się z nią układa?
Z kim?
Wiesz.
Wiem. Podpalił papierosa i lekko uchylił okno.
Wolałbym, aby pan nie palił w taksówce.
Pan pali?
Tak.
Nie rozumiem…
Następni klienci mogą nie być zadowoleni.
Aha. Wystawił głowę za okno zaciągnął się jeszcze raz i wyrzucił papierosa.
To jak?
Zostawiłem ją.
Dlaczego? Przecież walczyłeś o nią tyle czasu?
Bo już jej nie chciałem.
Nie rozumiem Cię czasami.
Czasami…
Zawsze jak wolisz. Po prostu nie rozumiem. Obaj patrzyli na zewnątrz samochodu, oglądali bloki, drzewa, spacerowiczów, matki, dzieci, psy, ojców, nastolatków. Wchłaniali informacje.
Jaki numer to miał być?
Słucham. Wzdrygnął się słysząc swój głos. Często się załamywał po zbyt długim milczeniu. Słucham? Powtórzył starając się odpowiednio modulować struny głosowe.
27. Odpowiedział za niego.
Numer?
Yhm. Samochód powoli zatrzymał się przed żółtym budynkiem. Wysiadł poprawił lekko włosy i wsunął papierosa do ust.
Za dużo palisz.
Wiem. Zaczął nerwowo trzepać się kieszeniach szukając zapalniczki.
Proszę.
To moja?
Tak.
Mógłbyś nie brać moich rzeczy nie pytając?
Lubię tę zapalniczkę.
Ja też. Kupiłem ją, bo mi się podobała.
Nigdy jej nie używasz.
Bo zostawiam ją na wyjątkową okazję.
Możliwe, że dzisiaj jest wyjątkowa okazja. Podeszli do domofonu i zadzwonili, jakiś obcy głos odpowiedział po czym ich wpuścił. Weszli na 3 piętro i ruszyli korytarzem, drzwi się otworzyły i uderzyła mieszanina głosów i muzyki. Wchodźcie wchodźcie. Jestem Piotrek tam stoją…
Powoli weszli do mieszkania. Zdjeli swoje płaszcze i po chwili ruszyli do kuchni, nalali sobie wina i oparli się o stół.
Znamy tu kogoś?
Tak mi się wydaje. Zgasił papierosa w zlewie, niedopałek odłożył na okienko nad nim. Tam macie popielniczki. Jakiś mężczyzna wskazał im szafkę. Dzięki. Staramy się nie palić w całym mieszkaniu, więc…
Jego?
Jego nie. Podpalił kolejnego papierosa, przy okazji wyciągając popielniczkę. Upił trochę wina, skrzywił się po czym resztę wylał do zlewu. Nie chce mi się tu być.
Powinniśmy zostać.
Kto jeszcze raz nas zaprosił?
Mówiłem ci.
Nie pamiętam.
I tak to bez znaczenia. Mówiłeś coś w taksówce. Kogo byś chciał?
Nieważne.
Z ciekawości pytam.
Dowiesz się prędzej czy później.
Rozumiem. Ty chcesz zadzwonić czy ja mam to zrobić?
Wszystko jedno, możemy się równie dobrze przejść. Wyszli. Nikt nie zwrócił uwagi.
Kto nas w końcu zaprosił?
Nie pamiętam.
Tak myślałem. Potknął się o stopień i o mało nie spadł ze schodów.
Uważaj.
Staram się.


About this entry